Polska Agencja Antydopingowa wykryła ślady EPO u polskiego sportowca

Polska Agencja Antydopingowa wykryła ślady EPO u polskiego sportowca

Polskiej Agencji Antydopingowej udało się namierzyć kolejnego sportowca, który przyjmował niedozwolone substancje dopingowe. POLADA nie podaje imienia i nazwiska. Wiadomo tylko, że chodzi o polskiego kolarza torowego, należącego do męskiej kadry zawodników. Nie jest to już pierwszy taki przypadek w polskim sporcie i pewnie nie ostatni. Wcześniej w październiku podobne wyniki testów antydopingowych uzyskał członek kolarstwa górskiego.

Dyrektor POLADA Michał Rynkowski poinformował, że podczas jednej z badanych próbek, lekarze wykryli ślady niedozwolonej substancji dopingowej EPO. Jest to syntetyczna forma leku, której produkcja sięga 40 lat wstecz. Poza szpitalem przyjmują go niektórzy sportowcy, ponieważ lek ten działa jak wzmacniacz wytrzymałości. Sportowiec może osiągnąć lepsze rezultaty przy mniejszym wysiłku.

Na przestrzeni dekad istniało wielu zawodników, którzy nie stronili od tego środka. Podobnie jak wielu przed nimi, którzy zażywali szereg innych substancji wspomagających. Jednak od dłuższego czasu większość z nich nie jest już legalna w sporcie, a do tego jest łatwa do wykrycia. Największym zwolennikiem EPO w świecie sportu był Lance Armstrong – uważany za jednego z najlepszych kolarzy w historii. Po latach sukcesów Armstrong przyznał się, że systematycznie przyjmował EPO podczas swojej kariery czynnego sportowca.

Jak działa EPO?

EPO to hormon o nazwie erytropoetyna. Funkcjonuje jako stymulant w produkcji i dojrzewaniu krwinek czerwonych. Krwinki te zaopatrzone są w hemoglobinę, która rozprowadza tlen po komórkach w całym organizmie. Krótko mówiąc, EPO działa na zasadzie zwiększania dopływu tlenu do komórek, co przekłada się na lepszą wytrzymałość organizmu. Sęk w tym, że środek ten bardzo trudno jest wykryć. Metody, takie jak mikrodawkowanie, sprawiają, że lek bardzo krótko utrzymuje się w ludzkim ciele. Dlatego kluczową kwestią jest ustalenie właściwego terminu na przeprowadzenie badań antydopingowych. Wystarczy minąć się z kontrolą o kilka dni i obecność EPO nie pojawi się w wynikach końcowych.

Zarząd sportowy ostro krytykuje używanie dopingów, a ich przyjmowanie uważa za chorobę. Z tego względu nie jest też zbyt wyrozumiały dla sportowców, którzy decydują się na ten krok. Polski kolarz, u którego wykryto EPO, musiał zaakceptować tymczasowe zawieszenie. Grozi mu też do czterech lat dyskwalifikacji. A to oznacza, że będzie musiał przesiedzieć na kanapie jedne z najlepszych lat w swojej karierze. Sportowcy powinni sobie zadać pytanie, czy są gotowi zapłacić za sukces aż tak wysoką cenę.